dla początkujących problem odwieczny i nierozwiązywalny, pojechać na te zawody, czy nie pojechać? W moi przypadku sprawa się rysuje dość "tragicznie"... ale z trzeźwą głową trzeba odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych, jakże banalnych, a zarazem arcytrudnych pytań...
1) ile czasu minęło od ostatnich zawodów i czy jeśli pojedziesz na kolejne, to czy jesteś w stanie pokazać coś więcej?
2) jak masz cel? Podium,,,eee chyba nie...no to pierwsza dwudziestka? hm...pierwsza połowa stawki? nooo...więcej niż 10 pkt w obu seriach? cjaaa....
3) czy dla osiągnięcia takiego celu warto cisnąć setki kilometrów i wydać kilka stówek? lajf is brutal - kasa na drzewie nie chce rosnąc...a za te same pieniądze możesz mieć nowy komplecik dysków, albo seminarium...
4) Pipczakowi po ostatnim treningu znów odezwała się łokciowa kontuzja...czy warto go ciągnąć na zawody?
ale jest też ta druga strona medalu...
- pojeżdżę po zawodach podpatrzę innych, lepszych. Może się coś od nich nauczę, pogada, podpytam
- po raz kolejny przypomnę sobie jakie popełniam błędy i co jeszcze muszę dopracować
- oswoję się ze stresem na zawodach
- pobęduję ze znajomymi i miło spędzę czas
warto też wspomnieć, że mamy w planach dożywotni pobyt w Norwegii, a w przeciągu najbliższego tygodnia 3-miesięczny wyjazd do Holandii więc z jakichkolwiek zawodów, oprócz tych nadchodzących, nici...na jak długo? nie mam pojęcia...
tak więc męczą mnie te pytania od ponad tygodnia...jechać? nie jechać? fak...
zapisałam nas na www.brnenskepsidny.cz standardowo na tossa i darta tak od czapy, bo czemu nie .... właśnie teraz powinnam być już po pierwszej serii...czy udanej,,,nie wiem, bo w czechach nas nie ma.
Postanowiłam nie jechać.
Tak naprawdę na nasze pierwsze zawody pojechałam jak nie umiałam jeszcze rzucać zwykłego bekhendu, nawet takiego na stabilną drugą strefę...kolejne były po miesiącu treningu, po tym jak w Annówce dowiedzieliśmy się co i jak z tym tossem
Mimo najszczerszych chęci i mojego zaangażowania, nie da się przygotować siebie i psa, a oboje robimy kupę błędów, do tego żeby w tych zawodach pokazać "coś" więcej niż na poprzednich, nie musieć liczyć na dziki łut szczęścia, dobry wiatr i kumulację marsa z wenusem. Chcialabym jechać ze świadomością, że się trenowało, pracowało nad poprawą błędów i widocznie nam się polepszyło :) Nie potrzebuję jechać na kolejne zawody żeby uświadomić sobie co robię źle i nad czym jeszcze muszę popracować, bo jestem w stanie ocenić to na podstawie treningów i wymienić listę niedociągnięć obudzona w środku nocy ;)
tak więc do roboty! :D do kolejnych zawodów chciałabym wypracować:
& stabilne rzuty na 3/4 strefę, z wiatrem i pod wiatr Z PSEM!
& wyrobić w sobie automatyczny rzut, bez przymierzania, celowani i innych pierdół, które zabierają mnóstwo czasu
& robić więcej treningów ze stoperem, takie sobie luźne rzucanie, to całkiem inna bajka, niż wtedy, gdy obok tyka stoper ;)
& zmniejszyć Pippinowe autrany, aktualnie wraca do mnie przez Szwecję, a mógłby chociaż przez Gdańsk ;)
& popracować nad przyspieszeniem aportu, tak by zdążyć rzucić 6 dysków w 90 sekund
& ogarnąć łapalność i mózg przy zawisających deklach
to wszystko jeśli chodzi o tossa. Jednak nie samym tossem żyje człowiek i chcielibyśmy w przyszłym sezonie wystartować już w naszej docelowej konkurencji, czyli na fristajlu :) trzymam za nas kciuki, plan jest, zawodnicy w pełnej gotowości, tylko życzcie nam wytrwałości...
ech... tylko szkoda, że to były ostatnie zawody na dłuuugi czas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz