6 marca 2017

Aport do frisbee - ZAWRACANIE czyli walka z outrun'ami

outrun... czyli "coś" co spędza nam (a przynajmniej mi;)) sen z powiek. Serio... jak zasypiam, to mam często rozkminy w tym temacie ;) O jego istnieniu rozpisywałam się już na blogu dość szeroko, a cały nasz problem można zamknąć w jednym zdaniu "... dla Pippina cała impreza kończy się na „łapie”… a potem „we are the champions!”, runda honorowa, czas dla paparazzich, flesze…. Pip unosi się na chmurze i sra tęczą…. " 

Ten odcinek "APORTU DO FRISBEE" poświęcony zostaje OUTRUN'om ;) 


Aby lepiej zobrazować czym są outrun'y posłużę się taką oto grafiką:

Prawdaż iż wymowna? ;) ❤ dla porównania, poniżej, wykon idealny:

Na początku naszej frisbowej przygody, masa rzeczy poszła, lekko mówiąc, nie tak jak powinna... Zrobiliśmy, a raczej ja zrobiłam, ogrom błędów, których odkręcanie zajęło sporo czasu, a z niektórymi "pałujemy" się po dziś dzień :) I tak też jest z outrun'ami. Ale nie ma co płakać nad zgryzionym dyskiem, trzeba zakasać rękawy i do roboty!

Pomysłów miałam i mam wiele, większość z nich opisałam TUTAJ - słów kilka o aporcie cz.2 dziś chciałam zwrócić uwagę na jedną bardzo istotną rzecz, która przechyliła szalę w bitwie o ładne zawracanie, a mianowicie - UMIEJSCOWIENIE KOMENDY W CZASIE :) 

Miejska legenda głosi, że należy podawać psu komendy z wyprzedzeniem - w momencie wykonywania jednego zadaniu już podajemy hasło do następnego. Czyli "polecenie powrotu" - w tym wypadku "imię psa", komunikujemy mu PODCZAS wyskoku/chwytu dysku, a nie jak już pies wyląduje i zaczyna wynosić go na orbitę.

Poskładałam króciutki filmik z naszych treningów. *materiał stary jak świat, bo w Norwegii zima nie odpuszcza i ciężko nagrać coś, co nie wyglądałoby jak taniec pingwina na szkle ;) 




A teraz trochę narracji ;) 

1) Ćwiczenie standardowe i raczej proste, "na sucho", bo bez zabawki czy frisbee. Chodzi o samą naukę obiegania, a co za tym idzie - ciasnych skrętów. Śmiało można posłużyć się pachołkiem, drzewem, słupkiem, a nawet drugą osobą ;) Wysyłamy burka do pachołka i w momencie, gdy pies obiega ów pachoł, wołamy go po imieniu i tak kodujemy w jego rozczochranej główce, że imię oznacza w tym wypadku zawracanie. Proste? Proste.

2) Podejmowanie zabawki z ziemi. Tutaj, na pierwszy rzut oka, sprawa ma się podobnie, ale rzućmy też drugim okiem (ćwiczymy backhand  sasasasa...;P) i widzimy, że utrudniliśmy nieco zadanie. Zabraliśmy pachoł, licząc na to, że pies już wie, co oznacza jego imię w tym łańcuchu zachowań, i dołożyliśmy zbawkę/frisbee. Jeszcze nie latające, ale jesteśmy już bliżej docelowej sytuacji. I tak, wołamy psa, gdy ten dobiega/chwyta zabawkę.

3) Dotarliśmy do rzutu frisbee, niezbyt daleko, bo na początek nasza komenda ma zdecydowanie lepsze działanie na mniejszych dystansach ;) Ale! Nie ma co spoczywać la laurach! 4 strefa jest zdecydowanie dalej! Więc skoro dotarłaś/łeś aż tutaj, nie zostaje ci nic innego, jak tylko wydłużać rzuty i... popracować nad szybkością powrotu .... ;) Ale o tym już w następnym odcinku! :D 

UWAGA! Zwróćcie uwagę, w którym momencie nagradzacie psa! Ja (kiedyś, co odbiło się nam czkawką) nagradzałam w momencie chwytu głośnym "suuuuper pieeees!" i innymi takimi, co dało psu sygnał, że własnie SKOŃCZYŁ zadanie... Otóż to błąd... zadanie kończy się w momencie ODDANIA DYSKU PRZEWODNIKOWI ;) I tego chcemy psa nauczyć. Tak więc wszelkie piski,"super psy", gromkie brawa i inne peany pochwalne zachowajmy na później ;) 

Przesyłamy pozdro z Oslo i śnieżnego Pipczaka ;) 





29 stycznia 2017

Aport do frisbee - chwyt dysku

Zamknij oczy i przenieś się na chwilę na zawody frisbee… wyobraź sobie jak stoisz na linii startu, a obok ciebie twój pies. Dajesz komendę do „obiegu”, rzucasz – idealnie! Piękny, stabilny backhand na czwartą strefę (Mistrzu!) … pieseł obiega, pędzi, śledzi dysk, wyskakuje i…. nie łapie. Albo łapie (a co tam!) baaa… już do ciebie wraca i… dysk wypada mu z pyska, a wy tracicie cenne sekundy… ;) #najgorzej


Ale spokojna głowa! To da się „leczyć” i to dość łatwo, prosto i przyjemnie J 

W tym odcinku naszego cyklu „Aport do frisbee” zajmiemy się 


CHWYTEM DYSKU!


Wszystkie wpisy w tym cyklu są inspirowane naszymi zmaganiami z aportem i opierają się na tym, co udało nam się przerobić i przetestować w danym temacie, dlatego pominę w tym wpisie takie przyczyny niełapania jak:

  • Nie śledzenie dysku przez psa/ problemy z techniką skoku i brak umiejętności wymierzenia i zebrania kroku przed wyskokiem
  • Zbyt szybki dysk - niedobrany pod możliwości/ rozmiar psa
  • Jeśli pies nie dobiega do dysku najprawdopodobniej dysk rzuciłeś zbyt płasko – tzw. uciekający dysk lub wybrałeś jeden z szybkich dysków np. SuperSonic
  • Jeśli pies podbiega pod dysk, odbija go od spodu, zabiega go, najprawdopodobniej dysk jest za wolny i „zawisający”, a nasz pies nie ma jeszcze doświadczenia w łapania tego typu dysków
  • Źle rzucony dysk (skręcający na maxa w prawo/ lewo, rzucony za nisko/ wysoko)

    (przy pomyślnych wiatrach skrobnę coś niecoś o tym przy okazji)

Tak więc… Pippin charakteryzuje się dość pewnym, aczkolwiek delikatnym chwytem, co jest spoko, bo nie niszczy dysków (jednym kompletem graliśmy 2 lata!) i „nonszalanckim” noszeniem tegoż ;) – jak wraca do mnie w tossie, to zaczepia sobie dysk na kle i tak biegnie… nietrudno się domyślić, że (o dziwo! ;)) dysk jakoś nie chce się trzymać na jednym zębie, gdy pies galopuje ;] a wygląda to właśnie tak jak na załączonych fotkach ;) 

Naszym celem była poprawa Pippinowego gripu (chwytu).


Przyczyny pojawienia się problemu widzę jedną:
na początku naszego frisbowania nie przeciągałam się dyskiem, bo mi go najzwyczajniej w świecie było szkoda J dlatego, gdy pies wracał do mnie z dyskiem uciekałam mu ochoczo wymachując szarpakiem. A ten pluł dyskiem gdzie popadnie i zatapiał zębiska w zabawce. Doprowadziło to osłabienia chwytu, bo po co łapać mocniej, stabilniej i pewniej, skoro zaraz będzie trzeba go wypluć ;)
Ależ się Pippin zdziwił, gdy któregoś dnia przybiegł do mnie z dyskiem, a ja jednym ruchem wyciągnęłam mu go z zębów, a on w oka mgnieniu stracił tak cenną dla siebie rzecz! Nie godzi się! (nie…. Nagle nie przestało mi być szkoda dysków… po prostu kupiłam eurablendy;)) i  tak zaczęliśmy się szarpać dyskami na poważnie. Pomogło!

W sumie to niewiele trzeba było. Żadnych specjalistycznych i wymyślnych ćwiczeń nie robiliśmy, a efekt bardziej niż zadowalający J Także polecam spróbować sięgnąć po najprostsze rozwiązania, te które leżą wręcz pod nosem, a których często nie doceniamy pochłonięci podążaniem za „nowymi trendami” J

poprawny chwyt dysku :) 
Pamiętajcie tylko, że we wszystkim potrzebny jest umiar i balans…hmmm… może taki przykładzik – jak przeholuję z emocjami, szarpaniem i konfetti na treningach Pippin zamienia się w prawdziwy kasownik do dysków… do tego stopnia, że czasem ma problemy z wypluciem dysku, bo ten zaklinował mu się na kłach :D także ten….no balans ;)

Często pada też pytanie, czy podawać komendę na chwyt. 

To zależy. Są psy, które bywają niepewne swoich możliwości, tego co mają zrobić, znajdują się w nowej/innej sytuacji/scenerii niż zazwyczaj na treningach i takim psom przyda się sygnał od przewodnika upewniający psa w tym, co powinien zrobić. Gdy pies nabierze pewności i wprawy możemy śmiało z niej zrezygnować i zawierzyć mu, że sam jest w stanie ocenić i zdecydować kiedy i jak chwycić dysk.

A tak już całkiem na marginesie, niektóre psy to totalne „narwańce” ;), które mają problem z wyczekaniem na dysk, który zawisł i mimo, że ten jest jeszcze wysoko, próbują do niego doskoczyć, co się oczywiście kończy tym, że z dyskiem się przestrzelą. W takich sytuacjach spora grupa zawodników używa komendy „czekaj” i „catch” żeby zwolnić psa do chwytu, a skutki tego są różne i podłużne. My nie stosowaliśmy więc się nie wypowiem J. A u was działa to?



Na koniec podrzucę jeszcze fragment fristajlowej karty ocen wg regulaminu USDDN:

Retrieval - The dog’s ability to track, chase, and catch discs, while demonstrating a variety of retrieval options (dropping discs away from the player, at the player’s feet, handing them to the player).
*możliwości psa do śledzenia, pogoni i łapania dysku, w czasie gdy demonstruje różne formy aportowania (puszczanie dysku z daleka od zawodnika, pod jego nogi oraz oddawanie do ręki)

Grip - Before, during and after the moment of executing a disc, the canine must exhibit consistent commitment with adequate focus.
*Przed, w trakcie oraz po momencie złapania dysku pies musi okazywać stałe zaangażowanie z właściwym skupieniem


Aż w 2 miejscach wzmianka o „przyzwoitym chwycie”….! Przypadek? Nie sądzę… ;) 








13 grudnia 2016

Urodzinowe 5x5 :) Czyli 5 faktów o ...


Z racji wczorajszego Pippinowego święta, postanowiłam odsłonić przed Wami rąbka prywaty :)
zapraszam na 5 przypadkowych faktów o nas ...


...o... PIPPINIE 


1 - to, że Pippin zje wszystko, absolutnie wszystko, to wiadomo nie od dziś ;) A wiecie, że Pipczak aktualnie waży dokładnie połowę tego co ja? ;) Frisbowanie z takim "pieseczkiem" nie należy do najłatwiejszych, a większość "dogcatchy" kończy się dość spektakularnie ;) 

2 - jest bardzo dzielny, tylko "czasem" coś wymaga darcia japy na całe osiedle np. własny cień na chodniku... ;]

3 - posiada niezliczoną ilość imion, które ewoluowały od Pippin - Pipczak - Pip - Pipcio - Pitu - Pitusz - Pituszyn - Pituszek - Tuszek - Tuss - Tusz - Tuszyn - Tuszuru - Tusław - Tunio - Minion... ;) na każde z nich reaguje :) 

4 - jest frisbowym psem, który nie potrafił aportować do drugiego roku życia... ;) 

5 - a jeśli już o frisbee mowa... Pip nie niszczy dysków. Jednym kompletem trenowaliśmy i graliśmy na zawodach przez 2 lata!!! :) 

Pippin za szczeniaka był strasznie nieznośny... a ja miałam swoistą "depresję poporodową"...

...o... MNIE 


1 - wzruszam się płaczę na piosence LadyPank "zostawcie Titanica"... 

2 - nie pamiętam imion ludzi, których dopiero co poznałam... z tymi, z którymi nie mam kontaktu przez jakiś czas, też jest kiepsko...Chociaż jestem dość zsocjalizowana, w momencie przedstawiania się mój mózg jest tak skupiony na tym żeby powiedzieć własne imię, że nie zapamiętuję cudzego...ale za to znam na pamięć wszystkie dialogi z bajek Disneya, DreamWorksa itp. które obejrzałam ;) 

3 - taki ze mnie kozak, że mdleję na pobieraniu krwi, ale jak trzeba przejechać samotnie całą Polskę na stopa...nie ma problemu. Także moja ocena ryzyka jest nieco kulawa.

4 - fascynują mnie chusteczki higieniczne wyciągane z pudełka... ciągniesz jedną wychodzi druga, ciągniesz jedną wychodzi druga, ciągniesz jedną wychodzi druga, ciągniesz jedną wychodzi druga... czujecie to? ;) 

5 - od zawsze na zawsze kocham się skrycie i otwarcie w Johnym Deppie <3


fotka z 2013/2014... tak, miałam kiedyś krótkie rude włosy ;) 

9 grudnia 2016

Pippin w krainie fiordów :)


Na wstępie obiecałam sobie, że nie będę biadolić w stylu "ło jezusicku jak nas długo tu nie było", ale jak spojrzałam na ostatnią datę publikacji - z lipca, to jakoś nie mogłam się powstrzymać więc ooOOoooo rany! jak nas dawno tu nie było! no... już mi lepiej ... ;) 


Pippin jak przystało na członka naszej rodziny, też ma duszę cygana, lubi pędzić razem z wiatrem i zna już cały świat, a przynajmniej znaczną część Europy ;) Tym razem zawitał z nami do Norwegii! I zanosi się, że zostanie tu raczej na dłużej niż na krócej... to tak tytułem wstępu, żebyście się nie zdziwili, że na zdjęciach, krajobrazy jakieś takie mało swojskie ;) 

wielkie pakowanie
ps. gdzie jest Wally? ;) 

Pies w Norwegii - jak to zrobić?


Co do samej przeprowadzki, okazało się, że wywiezienie psa poza UE nie jest wcale takie łatwe... Pippin posiada wszelkie dokumenty uprawniające go do hulania po świecie; chip (btw, który udało mu się zgubić...), paszport, szczepienia, odrobaczenia, tatuaż... Myślałam, że nic już nas nie może zaskoczyć, ale żeby spać spokojniej postanowiłam poszperać po necie... i... im głębiej kopałam, tym mniej wiedziałam! Serio! Nigdzie nie mogłam znaleźć rzetelnych informacji, za to znalazłam takie, które się wzajemnie wykluczały...a same przepisy zmieniały się z prędkością światła...
Ostatecznie trafiłam na norweską stronę (uff... no w końcu przydały się na coś, te godziny nad podręcznikami;)) link tutaj, gdzie zestresowany człowiek, drżącą ręką odpowiada na kilka pytań odnośnie podróży i wyskakuje mu instrukcja krok po kroku, co ma zrobić ze sobą i ze swoim psem zanim przyjedzie karmić fiordy. 


1) czy podróżujesz ze swoim psem osobiście?
2) czy pies ma mniej niż 3 miesiące w momencie przekraczania granicy?
3) uzupełniamy tabelkę ze stanem inwentarza: ile sztuk psów, kotów, fretek...
4) wybieramy kraje, przez które będziemy przejeżdżać w drodze do Norwegii i gotowe! 



Generalnie to potrzebujemy: czip, paszport, ważne szczepienie przeciwko wściekliźnie i oświadczeniem od weta, że pies jest zdrowy i można go przewozić (w paszporcie jest na to specjalna strona), musimy też pieseła odrobaczyć na tasiemca bąblowcowego na 24-120 h przed przyjazdem do Norwegii i do 7 dni po przyjeździe odrobaczanie trzeba powtórzyć.
Ogólnie to tyle jeśli chodzi o najnowsze zmiany w przepisach. Jeśli natraficie gdzieś w necie na informacje o kwarantannach, badaniach przeciwciał z krwi (wścieklizna) na kilka miesięcy przed wyjazdem, to możecie już to miedzy bajki włożyć. Sprawdziłam. Już nie trzeba, ale co się nastresowałam to moje ;) 

Pippin ma duszę romantyka ;) 


Bardzo ciekawe, aczkolwiek nie wiem jak to funkcjonuje w praktyce, jest to, że jeśli zakupiony lub otrzymany zwierz przekracza pewną kwotę to ,,,, musimy za niego zapłacić cło ;) 
Na stronie możemy też znaleźć całą litanię kar (razem z cennikiem), które mogą nas i naszego psa dosięgnąć jeśli danych wymogów nie spełnimy - z eutanazją psa włącznie...

i... co może się okazać dość oczywiste... trzeba przejechać granicę na czerwonym przejściu w godzinach, w których dany urząd celny jest otwarty.... ;) a nie tak, jak co poniektórzy -  w środku nocy (nie mam pojęcia co to za rebele ;) )  

całkiem ładnie tu mamy :) 


Znalezienie mieszkania ze zwierzem, zwłaszcza w okolicach dużego miasta, też do najłatwiejszych i najtańszych nie należy, ale na tym polu możemy pochwalić się pełnym sukcesem :) 

Więcej psich rewelacji w kolejnych wpisach, a tym czasem zachęcam do odwiedzin w Kraju Wikingów, bo można, bo warto, bo jest naprawdę fajnie! :) 





15 lipca 2016

Aport do frisbee - wyskok po dysk

Wyskok po frisbee to w tossie taki miły dodatek, za który dostaniemy bonus 0,5 pkt :) *wg regulaminu USDDN. Ale w sumie to kij z tym bonusem, fejm w parku! To jest dopiero coś, o co warto walczyć ;) !


W poprzednich częściach cyklu o aporcie przerobiliśmy obieganie i pogoń.

Dziś przyszedł czas na WYSKOK PO DYSK :)

 

Nie chcę się skupiać na biologiczno-fizykalnych aspektach techniki skoku, o których możecie poczytać na świetnym blogu innego australijskiego owczara, a raczej owczareczki ;) o tutaj:
budowa psów sportowych  
Myślałam bardziej nad zbiorem praktycznych pomysłów na ćwiczenia sprężynek w doopkach naszych pieseczków :) I w tym celu przekopałam się przez pół internetu... a przeglądając niektóre filmiki na yt miałam wrażenie, że zabrnęłam w jego najmroczniejsze zakamarki...

Zanim jednak przejdziemy do ćwiczeń, chciałabym zwrócić waszą uwagę na fakt, że każdy pies, czy to skocznie utalentowany, czy mniej wprawny w tej materii powinien ćwiczyć technikę skoku, a trening taki powinien być treningiem wyizolowanym. Bardzo ważne jest też zrozumienie przez psa zadania, jakie przed nim stawiamy. Treningi w połączeniu z psią pewnością siebie pozwolą na pełne rozwinięcie drzemiącego w piesie potencjału :)
O treningu kondycyjnym i wypracowaniu odpowiednich mięśni na pewno napiszę osobny post, a tym czasem...

GARŚĆ PRAKTYKI 

1) na początek dość stara metoda, mocno popularna gdzieś w okolicach 2010 roku, ale może ktoś jeszcze o niej nie słyszał, a może się przydać i pomoże nauczyć naszego piesa:
  • wyskakiwania do dysku 
  • podciągania łap przy skoku
  • przyzwoitego lądowania. 
Mowa oczywiście o treningu z hula-hop :) Sprawa jest dość prosta, ale najlepiej podpatrzeć jak robią to inni, na filmiku mamy owczareczkę australijską i jej Pańcię, czyli Loca i Martyna:
tu link do ich bloga


2) warto zwrócić uwagę na przenoszenie ciężaru ciała podczas wybicia - złożenia się - lądowania.  Docelowo chcemy by pies płynnie, delikatnie i bezpiecznie wylądował. Niektórym pieskom trzeba w tym nieco pomóc ;) Oprócz ćwiczeń na mięśnie nóg i pleców polecam ćwiczenie z hopką
Samo ćwiczenie wygląda tak: ustawiamy hopkę, przed hopką sadzamy psa w pozycji "susła"/"poprosia", zadaniem psa jest wybicie się z tej pozycji z tylnych łap i przeskoczenie nad hopką. Pies ustawiony dostatecznie blisko przeszkody będzie wręcz zmuszony do wygięcia kręgosłupa w łuk i przeniesienia ciężaru ciała na przód przy lądowaniu. W miarę postępów można poeksperymentować z odległością psa od hopki i jej wysokością :) 

3) Bardzo pomocnym ćwiczeniem przy tłumaczeniu psu przenoszenia ciężaru ciała, wyginania kręgosłupa w łuk, ogarniania kończyn i wyskoków okazało się wchodzenie, a z czasem wskakiwanie na małe przedmioty. Na filmiku widać jak Pippin wskakuje na kamienne słupki:



4) Kolejnym ćwiczeniem, aczkolwiek już z serii dla zaawansowanych, są overki nad ciałem przewodnika, jeśli mamy taką potrzebę śmiało możemy użyć w nim hopki. Do gry wchodzą dyski :)


I to już wszystkie ćwiczenia, które wpadły mi do głowy i które przetestowałam :) Jeśli w toku naszych dalszych frisbowych poczynań trafię na coś godnego polecenia, obiecuję uzupełnić o nie tę notkę :) Tym czasem trzymajcie się ciepło, bo za oknem piękna jesień tego lata... ;) i do zobaczenia w kolejnym odcinku.



1 lipca 2016

Dziś DZIEŃ PSA :D

Z tej uroczej okazji zapraszamy Was do obejrzenia naszej świeżutkiej produkcji z "przymrużeniem oka" :) W rolach głównych DzikaRusała i jej RudyWilkor :D


ŻYCZYMY WAM WSZYSTKIEGO NAJLEPSIEJSZEGO, WIELU BEZTROSKICH DNI I DŁUGAŚNYCH SPACERÓW U BOKU PIESÓW :D <3 
załoga Sky is not the limit




28 czerwca 2016

Ogłoszenie parafialne :)

Cześć :)
Sprawa dotyczy Zawodów LATAJĄCE PSY SOPOT 2016 :) mianowicie...

Poszukuję kogoś, kto chciałby zrobić dobry uczynek i przygarnąć pod dach w Sopocie zbłąkaną duszę szt. 1, czyli mnie i mojego dżentelmena - Pippina :) Nie liczymy na wikt i opierunek, jeno na miejsce na podłodze i co bym nam się na głowy nie lało :) 
W zamian oferujemy nasze towarzystwo, dobry humor i nie mniej ważny - wkład finansowy :) 

!!!! PS. jeśli ktoś jedzie na zawody z dolnego śląska i chciałby żebym mu pośpiewała w trasie i potrzymała kawę w aucie, to ja bardzo chętnie ;)

Wrzucam nasze facjaty na zachętę ;)
Z góry dziękuję :)

Prośba już NIEAKTUALNA :) bardzo dziękuję za szybki odzew :) ps. jeśli ktoś jest w podobnej potrzebie, jest możliwość zadokowania się ze mną w pokoju za złotych 40 za noc :)


AddThis