No nic to, podobno nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;) i w tak zwanym "międzyczasie" miałam szansę na zostaniem łowcą okazji ;)
A zaczęło się już od pomysłu wspomożenia Pituszynowych stawów. Z pomocą przyszła nam ciocia Karolina, która w promocyjnej cenie odkopsnęła nam flakon ArthroVetu Complex. 90 tabsów na wagę mojej łamagi powinny starczyć na 3 miesiące. Jestem happy za nas dwoje, bo Pippin łyka tabsy bezrefleksyjnie i chyba nie docenia mojego zaangażowania w jego zdrowe jointsy ;] niewdzięcznik... Idąc tropem, że "dobra tabletka jest dobra na wszystko" postanowiłam zainwestować też w słoiczek dla siebie... i też łykam ;)
A skoro straciłam kompana do spacerów, to nagle się okazało, że brakuje mi tych kilku kilometrów przehopsanych razem CODZIENNIE i normalnie mnie nosi, a raczej roznosi, tak wewnętrznie. Czuję się poddenerwowana, ciągle zirytowana, niezadowolona i "jako tako byle jako" :( Rany, a na co dzień to się tak nie docenia tych wspólnych spacerków ;) Szukając sposobu na ten niecodzienny stan rzeczy, sięgnęłam znów po fitnesowanie. W zeszłym roku zaczęłam z moją mamą ćwiczyć programy Ewy Chodakowskiej i poczyniałam je do momentu podjęcia pracy w AHK, bo potem nie było już czasu nawet na podrapanie się po przysłowiowej dupie...serdecznie cię pozdrawiam Akademio, szczerze cię nienawidzę...Na szczęście już tam nie pracuję. W tamtych świetlanych czasach pozbyłam się 5 kg swojego zacnego ciała i kilku cm...i wpadła mnie do głowy szatańska myśl...że można by WIĘCEJ ;) sasasasa,,,, Na tyle mnie to się spodobało, że zaopatrzyłam się w stosowny sprzęt - po promocji a jakże! - żeby wszystko zrobić jak należy i nie zostawić miejsca na wymówki, że coś tam, bo coś tam i inne takie pierdolenia, więc tadaaaam są, mogę ruszać do boju! :D :
Tęskniąc trochu za frisbowaniem, odpaliłam stronkę mistrza Rona (http://pvybe.com/) i filmik za filmikiem napawałam się geniuszem i robiłam notatki ;) mam kilka niezłych pomysłów na ćwiczenia i nowe filmiki :) Jednakże miałam duże "wrażenie", że część tego co jest do mnie mówione, do mnie nie dociera! nie, nie mam brudnych uszu ;) jednym słowem "ech ten angielski" ... z oczywistych względów czasu mam aż nadto, bo Pip nadal na przeciwbólach leży pod stołem, postanowiłam poszlifować angielski i odkurzyć wiedzę... oj! i wpadłam na pomysł przeczytania całej serii Harrego Pottera w oryginale. Czytałam go będąc w podstawówce i zakochałam się po uszy :) czas chyba na mały aczkolwiek przyjemny, magiczny (i chyba pożyteczny) powrót do dzieciństwa :)
Tak więc w przeciągu tych kilku tygodni zostaliśmy Łowcami. A ja dodatkowo utwierdziłam się w przekonaniu, że wszędzie, w każdym zdarzeniu, wypadku, przygodzie trzeba szukać okazji, możliwości... Mam nadzieję, że Pipczakowi szybko się poprawi i wrócimy do naszych spacerów i treningów, ale mam też nadzieję, że wytrwam przy nowych postanowieniach :) GRUNT TO DOBRA MOTYWACJA! :)
aaa tak swoją drogą, to strasznie się wkręciłam we wszelkiej maści profitnesowomotywacyjne stronki więc no ;) będzie tu chyba tego sporo ;)
Będę ponura - biegałam od marca do teraz i nic mi to nie dało, jestem oburzona, rzuciłam butami z Lidla w kąt. Może z czasem wybaczę :P
OdpowiedzUsuńWybacz swojemu psu, sama jestem sierotą boską ( z naciskiem na ułomność ortopedyczną) i wiem jak trudno się z tym żyje :))
to i tak wytrwała jesteś ;) ja robię treningi z Chodakowską i przymierzam się do biegania ze Szwagierką :D najwyżej mam nadzieję, że jeśli nie pomoże, to chociaż nie zaszkodzi ;) no i zdrowe odżywianko, warzywy i te sprawy ;)
OdpowiedzUsuńja mu wybaczam, za każdym razem i w całości...ale mi tez się z tym ciężko żyje ;)