Długi majowy weekend spędziliśmy w Annówce na seminarium frisbowym z Paulą i Agą :) i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że był to najbardziej pracowity i owocny weekend od baaaardzo dawna! :)
Tyle się działo, że nie mam pojęcia od czego zacząć! hmmm...
może od tego, że jak zwykle pakowałam się na godzinę przed wyjazdem i nie zabrałam ze sobą połowy rzeczy...??? albo,że zajechałam "po drodze" do Decatlonu po wypaśne krzesełko, bo siedzenie na trawie, stanie, podpieranie i inne dzikie figury na seminariach przyprawiały mnie o większe zakwasy niż cały dzień treningów?? (swoją drogą - polecam te krzesełka, bo niecałe 50 zeta może nam znacznie umilić czas...;) )
A co do samego semi...Bardzo podobał mi się plan pracy na te 4 dni, codziennie robiliśmy coś innego fristajlowego, co my już mieliśmy w jakiś sposób rozgrzebane, nieskończone, coś nie wychodziło, coś nie grało,,,a tu jak znalazł wstrzeliliśmy się idealnie :)
1) toss - cała moja teoria rzucania tosa został gruntownie zrównana z powierzchnią ziemi i na jej zgliszczach wyrosły piękne rzuty na 3 strefę :D co prawda nie są one jeszcze w 100% powtarzalne, ale progres jest mega! A oto kilka naszych nowych złotych zasad
- trzymać dysk nawinięty na nadgarstku - spin to dość istotna rzecz ;)
- rękę prowadzić bliżej ciała i nie od barku, tylko bardziej z biodra
- wypuszczać bardziej pionowe dyski
-PATRZEĆ NA PSA :)
- nie spinać się jakby miało się zrobić kupę ;)
złożenie tego w miarę zwarta kupę zaowocowało zajęciem 1 MIEJSCA W ANNÓWKOWYCH ZAWODACH TOI TOI CUP! :) Gubiszi, jeszcze raz cześć i chwała ! :D Niesieni na fali dobrego flow zgłosiliśmy się do t&f na Wrocławski DCDC :D
fot. Wiola od Harrosława |
2) overki - tu mieliśmy chyba najmniej do poprawienia, bo overki Pipczak lubi, a ja flotery nawet dobrze rzucam :) Jednak - rzuty mogą być bardziej nad biodrem niż nad stopą i lot Pippina pięknie sie wydłuża jeśli rzucam odpowiednio wcześniej ;) czyli jak to mówi Paula "jak tobie się wydaje,że to jeszcze nie, to wlasnie jest już" ;) Próbowaliśmy też wpleść małą sekwencję z overkami, gdzie głównym problemem było to,że jak wypuszczę psa do przodu po bekhenda, to potem siadam jak pała na ziemi i czekam pół godziny aż pies przybiegnie i zrobi overa, zamiast do niego podbiec i nadać temu więcej płynności ;)
3) vaulty - które od jakiegoś czasu są naszą zmorą, bo bolą mnie jak jasna cholera, Pippin odbija się jak dzika flądra od mojej nogi, biodra i co mu się tam pod łapę nawinie zostawiając mi krwawe sznyty na nadze... i jak się można domyślić, to nie jego wina, tylko moja, bo źle mu rzucałam :) Problem polegał na tym, że bardzo miarkowałam rzut, co powodowało, że pies nagrzany na dysk nie myślał nad miejscem wybicia i rzucałam za blisko. Po wprowadzeniu tych kilku zmian zamiast krwi na nadze, mam tylko kilka siniaków - trening czyni mistrza więc się nie poddajemy :)
na koniec treningu voltowego podpytałam o odbicia od klaty - tak tak, do kitu rzucam ;) a tu materiał poglądowy potwierdzający teorię ;) musimy też wprowadzić osobną komendę na odbicia od ciała.
flipy- musimy popracować na bezwzględnym łapanie dysku z ręki, wiszącego nad psią głową, na komendę, bo Pip jak na razie się zbytnio waha i robi tak śmiechowe tuptane pod dyskiem jakby sie zbierał do wyskoku tylko jeszcze nie wiedział, z której nogi się wybić ;) wprowadzimy też ćwiczenia na wybijanie się z miejsca i poprawimy moje rzuty ;)
Bardzo bym chciała podziękować Gumiszi i Gubiszi za przekazaną wiedzę i cierpliwość, masę pomysłów i za to, że dają z siebie wszystko. Człowiek jadąc do nich na semi wie, że wróci z workiem pomysłów i to nie byle jakich, tylko tych najlepszych - sprawdzonych i dopasowanych do psa według najlepszej wiedzy prowadzących, które chcą się dzielić swoją wiedzą! :) jeszcze raz - wielki szacun!
Co do samej Annówki i jej rezydentów - Marta ma serce na dłoni, anielską cierpliwość i przecudnie gotuje! :D mam wielką ochotę wrócić do Annówki jeszcze nie raz i nie dwa! :)
A na koniec magiczne synchrofoto w wykonaniu Pańci Ventylkowej - CZEKO-MISTRZE :D
Co do samej Annówki i jej rezydentów - Marta ma serce na dłoni, anielską cierpliwość i przecudnie gotuje! :D mam wielką ochotę wrócić do Annówki jeszcze nie raz i nie dwa! :)
A na koniec magiczne synchrofoto w wykonaniu Pańci Ventylkowej - CZEKO-MISTRZE :D
Super !!!! :D Zazdroszczę semi :D my do Annówki jedziemy w sierpniu na obóz ;) może spotkamy się we Wrocławiu ;) ale jeszcze nie wiadomo. Jade z Kentucky'm do Opola na frisbee i zobacze jak nam pójdzie i wtedy zapiszemy się na pro t&f do Wrocławia ;)
OdpowiedzUsuńBędziemy Wam kibicować we Wrocławiu :D i liczymy na kolejne spotkanie ;)
OdpowiedzUsuńAussinka ,powodzenia w Opolu! :)
OdpowiedzUsuńEstera, dzięki wielkie i do zobaczenia! :)
Takie semi zawsze daje pozytywne rezultaty - dzięki osobom doświadczonym można uporządkować wszystko, nad czym mamy popracować i zrobić krok w przód :)
OdpowiedzUsuńPippin na pewno miał mnóstwo radości, w końcu w Annówce każdy pies jest jakoś tak magicznie szczęśliwy ;D
Wystające fajki z kieszeni - bezcenne :)
OdpowiedzUsuńOjoj, czyżby i w tym roku czekało nas ostatnie miejsce tylko ze w startersach? :P
OdpowiedzUsuń