11 maja 2014

dystans...

i wcale nie chodzi mi o taki dystans tossowy...nie...wcale nie...Raczej o dystans do samego siebie i do tego co się robi, do tego co chce się robić i na jakim poziomie, za ile, jak, kiedy, po co...
Byliśmy dziś na treningu, dół jak chuj...
Od czasu Annówki codziennie chodzę na godzinę pociepać dekle, rzucam już w miarę równo na 3 strefę, sama. Przyszła niedziela, chciałam sprawdzić jak to się przełoży na rzucanie z psem, legenda głosi,że jest wtedy o strefę bliżej...ok, myślę sobie, byleby rzucić stabilnie, równo, to może być nawet na 2 strefę i też będzie bardzo dobrze...Tylko "nikt" nie przewidział, że pies ma problemy z szybkimi powrotami, łapalnością i outranami,,,to wszystko w połączeniu z rzutami na drugą strefę doprowadziło mnie do skrętu dupy i kurwicy na miejscu...
Pies się wycofał, ja rzucałam coraz gorzej, moja radość jak nam coś w końcu wyszło, była tak sztuczna, że aż obleśna, no i zebrało się też Kubie...skończyło się płaczem...
faaakkkk!!! serio??? 
Chciałabym mieć tyle chilu i radości w ćwiczeniach z psem co ma Paula. Przecież nie gramy o złote gacie do kurwy nędzy! Ale z drugiej strony, ktoś na nas liczy, uważa że jesteśmy całkiem nieźli i ma co do nas oczekiwania. głupio je zawieźć... Poza tym szykuje się wyjazd za granice..na stałe,,,to nasze pierwsze i ostatnie zawody w kraju, w ogóle? Lipna perspektywa... I to spina, że chciałoby się już zrobić coś fajnego,a nie za 2 lata, czy za rok, bo nas tu już nie będzie...Ale będziemy gdzie indziej, tam też są ludzie i może być całkiem fajnie! taaa...chyba się boję...ech wrzuć na luz babo...
A na koniec jeszcze jeden wniosek z dzisiejszego treningu: ja, która niby wszystko robi małymi kroczkami, na zasadzie powoli, powoli, bo sie rozpadnie, grunt to mocne podstawy... założyła, że pies ma zrobiony aport (jakoś tak przypadkiem wyszło) i zamiast go umocnić, poprawić, doszlifować, bo przecież całe dogfrisbee się na nim opiera(!) to nawet nie zwróciłam na niego uwagi, grunt, że przynosi...c'jaaa... no to teraz masz babo placek... nienawidzę się wracać...ale tym razem trzeba...i oddychaj...to dość istotne 


2 komentarze:

  1. Może zrób sobie przerwę? Ochłoniesz trochę i wrócisz do tego z nową energią, zapałem..? Jeśli targają nami takie emocje podczas pracy z psem do zwykle g***o z tego wychodzi niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  2. heh... chcąc nie chcąc i tak musiałam wstrzymać się z psimi treningami, bo Pipczak rozwalił sobie łokieć. Ale już wrzuciłam na luz i czuję się zdecydowanie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń

AddThis