Nie mam pojęcia jak zacząć i miłością nieodwzajemnioną darzę
wszelkie „wstępy”… dlatego zostawię go takim jaki jest i przejdę od razu do
sedna – dziś rzecz będzie o aporcie.
Nie sądziłam, ze to kiedyś napiszę, zwłaszcza, że dogfrisbee
na aporcie stoi, że mój pies nie potrafi aportować. Albo inaczej – mamy całkiem
rozbieżną teorię jeśli chodzi o aport, co mocno przekłada nam się na praktykę,
oczekiwania, a w rezultacie rozczarowanie, niezrozumienie i wkurw.
Już śpieszę z wyjaśnieniami, otóż dla mnie aport to:
„rzucam- pies biegnie-łapie-zwrot-powrót-oddanie”.
mniej więcej tak, lub też od drugiej strony jak komu wygodnie ...
Jednak dla Pippina cała
impreza kończy się na „łapie”… a potem „we are the champions!”, runda honorowa,
czas dla paparazzich, flesze…. Pip unosi się na chmurze i sra tęczą…. Czas leci…90
sekund na tossie to mało.
Więc ja się pytam, co poszło nie tak!?
Mam kilka hipotez….
1) bardzo chciałam żeby Pippin pięknie skakał do dysku,
dobre wybicie, złożenie cała w locie, przeniesienie ciężaru na przód, ładne,
bezpieczne lądowanie. Mocno to chwaliłam, nagradzałam i cieszyło mnie to szczerze,
jeśli tak mu się udało, o resztę nie dbałam.
2) bardzo późno wzięliśmy się za naukę aportu. Bałam się
żeby nie zepsuć, czekałam az ktoś mądrzejszy nam pokaże jak zrobić to dobrze,
bo wiadomo, lepiej dobrze nauczyć raz, niż poprawiać…
3) bardzo rzadko szarpie się z Pippinem przyniesionym
dyskiem. Wymieniam to zazwyczaj na szarpak, czy na inną zabawke, bo po prostu
szkoda mi dysku…
Dodatkowo : Ten, kto widział nasze sesje w Annówce, ten wie,
że miałam (tak, tak w czasie przeszłym) w zwyczaju nagradzać psa „po niemiecku”,
czyli twarde „dobrze”, „najs”, po zakończonej całej sekwencji szarpanie, mało
emocji… Po zmianie tego systemu na „błękitną chmurę i tęczę” – czyli dużo
chwalenia, okrzyków zachwytu itp. dało to pewną poprawę, ale z drugiej strony
wprawiało Pippina w opisany wcześniej stan umysłu, roboczo nazwany - „we are
the champions”.
Wygląda to mniej więcej tak:
Pippin robi obieg, po czym wyrzuca go na orbitę, łapie dysk z boku - zazwyczaj z wyskoku, ledwo zdążając do niego dobiec, i koniec roboty, teraz czas na flesze i rundę honorową... ogon w górę, dumny jak paw, wraca.
Nie pomaga wołanie – przywołanie samo w sobie ma super. Ale
po wyskoku i chwycie zawsze, ale to zawsze jest runda honorowa, a jej wielkość
jest uzależniona od powierzchni łąki, na której ćwiczymy.
A kiedy emocje już
popuszczą i wrzasnę na niego, to Pip zatrzymuje się z dyskiem w paszczy, szczerze zdziwiony, z miną
„ale że o co chodzi”… jak zawołam to przyjdzie, nie ma mowy o przybiegnięciu,
bo przecież na niego krzyczą, a on nic złego przecież nie zrobił, w jego mniemaniu
cała robota została wykonana perfekcyjnie, a ja się czepiam. I czyja to wina? Moja.
Dało nam to jasny obraz –nie mamy problemu z motywacją, z
komunikacją, tylko z podstawami….
... CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Jak sama dobrze zauważyłaś nie szarpiesz się dyskiem bo Ci go szkoda. Mimo, ze wymienisz tą zabawkę na inną jak dobrze pewnie wiesz psiak bawi się z tobą, ale możliwe, że traktuje to jako osobną zabawę. Staraj się na niego niego nie krzyczeć bo wtedy cała chęć zabawy i motywacja opada...Zachęć go do przyniesienia dysku, poszarp się nim chwilę i koniecznie daj mu wygrywać, na początku za każdym razem. Gdy wygra wyciągnij kolejny wyglądający identycznie i rzuć a gdy przyniesie baw się z nim i daj mu wygrać. Później stopniowo, na dwa razy jak on wygra ty raz wygrywasz zabierając dysk i rzucając już ten sam. Ja tak nauczyłam aportowania mojego psiaka, gdy widział, ze po przyniesieniu zabawki nie zostanie mu ona odebrana tylko się nią pobawi ze mną i jeszcze wygra to zaczął przynosić z radością za każdym razem :) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Świat Niko
Ale przyjemnie sie czyta :) My aport wciąż ćwiczymy, z tym ze Terror nie pusci poki nie wie, ze mu sie oplaca, czyki bez smaczkow ani rusz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
K&T
Jackterror.blogspot.com
Ale przyjemnie sie czyta :) My aport wciąż ćwiczymy, z tym ze Terror nie pusci poki nie wie, ze mu sie oplaca, czyki bez smaczkow ani rusz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
K&T
Jackterror.blogspot.com
Kentucky tak samo kiedyś robił i teraz jest minimalna poprawa. Ja w sumie bardziej skupiałam uwagę na aport niż na technice skoku co były też skutki dlatego musiała uczyć go techniki skoku co nie było łatwe i dalej jest problem mimo, że o wiele lepiej już to wygląda a jeśli chodzi o aport to gdy Kentucky łapie dysk wtedy go chwalę i szybko wołam. Nie robi wtedy takich kółek i gdy przybiegnie do mnie zazwyczaj szarpię się z nim szarpakiem, ale od czasu do czasu też dyskiem i potem ładnie przynosi do rąk choć aport nie jest idealny to dalej wałkujemy go :P czasem woli zrobić tak, że niby biegnie do mnie i nagle mnie ominie wtedy zaczynam go wołać i przyniesie dysk, ale wtedy to robi bardzo powoli :P
OdpowiedzUsuńAle jak to? Ja już się cieszyłam, że jest człowiek, który opanował ozikowe pętle, wcześniej miałaś post o metodzie na to z obieganiem słupków. Trochę mnie teraz skonfundowało, to jest dla nas nadzieja czy nie? :)
OdpowiedzUsuńCieżko jest tak doradzać przez internet, ale próbowałaś może podejść za nim kilka kroków, kiedy wybiega do dysku po jego wyrzuceniu, zacząć wołać po imieniu w momencie, kiedy łapie dysk, zanim jeszcze wyląduje i od razu zacząć odbiegać od niego? U Kendo bardzo to pomaga przy outrun'ach :)
OdpowiedzUsuńDzieki dziewczyny za mega pomocne rady :)! rozobilam plan naprawy aportu i o tym bedzie w nastepnym odcinku,na pewno uwzglednie w nim wasze podpowoedzi i dam znac jak poszlo:) Julia,ten sposob z tyczkami dziala bez zarzutu,ale tylko do passingu...on potrafi slicznie zawrocic z dyskiem,gdy wie ze bedzie lecial kolejny w druga strone i ze wlasnie robimy passing ;) ale sam aport na jeden dysk lezy i kwiczy... jakos nie ma to przelozenia :/
OdpowiedzUsuńJakie piękne obrazki! :D
OdpowiedzUsuńI całkiem się cieszę, że mój pies ma fajny aport, choć do frisbee ciągle nie umiem go przekonać...
Ah, to już rozumiem i czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńHahha sikam z obrazków! <3
OdpowiedzUsuńJa osobno walczyłam z prędkością powrotu - bo o ile powrót bez dysku jest natychmiastowy, to z dyskiem nieco zwalnia (widać to na naszym frisbowym filmiku) niezależnie od tego, czy szarpiemy się w nagrodę czy nie. Mnie nie szkoda dysków, ale jedynie dlatego, że szarpiemy się starymi, odziedzicznonymi fastbackami, które wg mnie są niezniszczalne ;P
fastbaki "niezniszczalne"...??? O.o .....
OdpowiedzUsuńu na powoli w eurablendach pojawiają sie dziury!
ale dzielnie ćwiczymy, mam nadzieję,że na dniach będę mogła skrobnąc na bloga co nieco o naszych poczynaniach ;)
tak sobie analizuje nasze stare filmiki i tak, tyczki działają tylko w pasingu, on ogolnie pieknie wraca jak wie, że "lecimy " dalej z passiniegiem,albo zigzakiem ;) a na filmiku z tyczkami widac zajebiaszczy łuk po ostatnim dysku z overa... brawo Pip, brawo ja... ech :)
OdpowiedzUsuń