1 kwietnia 2015

Słów kilka o aporcie odc.2 :)

Tak więc mamy już nakreślony problem... <Pippin nie potrafi aportować>. no dobra, potrafi, znaczy pewnie wielu ludziów cieszyłoby, że ich pies przynosi wyrzuconą zabawkę, samo <przynosi> byłoby cudem nad Wisłą... ale ja ostatnio się marudna zrobiłam i zaczęło mnie nurtować to <jak> przynosi... a przynosi kiepsko, co już zostało ustalone tutaj  :)
Czego w żaden sposób nie mam mu za złe! Kilka lat wspólnego życia i treningów sprawiło, że w końcu doszłam do wniosku, że jeśli twój pies robi coś źle - to twoja wina, złego prowadzenia, kiepskiego treningu, niezrozumienia, złego podejścia i kropka. Idąc tym tropem postanowiłam, że w moich rękach leży poprawa stanu pippinowego aportu ;) tak więc zapraszam na drugą część cyklu - dziś na tapecie kilka pomysłów treningowych :) ale najpierw kilka przemyślunków ;) 

1) EMOCJE ... Niektórzy wychodzą na trening z psem jak mają zły humor, żeby go sobie poprawić... O zgrozo! Wielki szacun dla ludzi, którym, to wychodzi. Ja tak nie potrafię. Jak jestem wkurzona, to cały trening bierze w łeb.Rzucam znerwicowane dyski, oczekując od psa cudów na patyku i jeszcze mając do niego pretensje, że ich nie dostaję...hmm... zdecydowanie lepiej jest kiedy na trening wychodzę w dobrym nastroju, dobre flow gwarantowane! :) i nie tylko z mojej strony, bo włochaty disco-demon, chyba jest ze mną sprzężony:) to są dobre treningi, szybkie powroty, mega entuzjazm. najs! :) 

2) BALANS. tak samo jak w treningu posłuszeństwa wyznaję zasadę <balansu>... nie lubię skrajności i ślepo wyznawanych ideologii szkoleniowych. No ale o co mi dokładnie chodzi... no więc długo cierpiałam na syndrom "niemieckiej pochwały", stawiałam nacisk na precyzję wykonania, na progres w ćwiczeniach i gdzies po drodze uciekła nam cała radość. Na szczęście w porę zostałam przyprowadzona do porządku ;) Pippin zaczął dostawać górę pochwał, klaskania, cieszenia się, co znacząco wpłynęlo na jego entuzjazm, ale... Pip to dość twardy pies, szybko też "wycwanił" się i zaczął sobie brzydko mówiąc "lecieć w gumki" na treningach... Coraz częściej robił coś na "odpierdziel", "po swojemu"... np. przeskakując mi przez ręce (co potrafi na tip top!) potrafił z pełnym impetem władować mi się w twarz...aaaaa bo tak... czemu nie... Brak pochwały nie robi na nim wrażenia.

3) INICJATYWA to zagadnienie wypływa za każdym razem, gdy poruszany jest temat niszczenia dysków i pracy na odległość. Mianowicie dyski po treningu tossa wyglądają dużo gorzej niż po fristajlu. A to właśnie dzięki magicznej psiej INICJATYWIE :) W trenigu fristajlowym wszystko dzieje się szybko, na mniejszych odległościach, sa zwroty akcji,pies ma cały czas dostawę nowych informacji i wręcz nie ma czasu(!) na wdrożenie własnych pomysłów na wykony.

4) KROPLA DRĄŻY SKALĘ. Mamy "kilka" złych nawyków jeśli chodzi o aport. Tak jak pisałam wcześniej, nie zwracałam odpowiedniej uwagi na powroty, chwaliłam piekne wysokie, bezpieczne skoki, nie dbając o resztę, co odbiło nam się czkawką w postaci "ałtranów" :) 


co zatem robić?
podsumowując powyższe przemyślunki ...

- lepiej odpuścić trening niż go zepsuć złym humorem. te treningi nigdy nie wychodzą, a rodzą masę frustracji. trzeba wrzucić na luz i iść na zwykły spacer bez poczucia, że nie dość że jest się wściekłym, bo oblany egzamin, bo głupia szefowa, bo mąż coś tam,a  dzieci jeszcze coś innego, a na dodatek ucieka ci trening! zdejmij presję z siebie, nie nakładaj jej na psa. Trudno. Następnym razem popracuj nad swoim wewnętrznym <zen> i nie daj się wyprowadzić z równowagi.

- i ciesz się! jeszcze do niedawna sprawa nie do przeskoczenia. No chyba, że jestem sama gdzieś w pizdu na polu, gdzie nikt mnie nie słyszy....no ale tak w parku, przy ludziach drzeć japę "DOOOOOBRY PIEEEES!!! SUUUPEEERR!!!!! WEEEE!!!!" nie było mowy! przecież to siara! Teraz patrzę na to całkiem inaczej i dobrze nam z tym :) w nosie mam to co inni pomyślą, ja trenuję ze swoim psem i kropka!

 - uczyń komunikację i trening czytelnym - czasem trzeba uczynić świat bardziej klarownym, wręcz czarno-białym i czasem wyrazić swoje zniesmaczenie donośnym <EEEEJJJJJ> pomaga momentalnie. Pieseł się ogarnia i poczynia wykony idealne za co zostaje wylewnie pochwalony :) 
 - do nauki aportu wprowadziłam kliker i piramidę nagród :) Każdy ma swoje preferencje. Są rzeczy, które lubimy, ale są też takie, które lubimy jeszcze bardziej! Pies też tak ma i dlaczego by tego nie wykorzystać w treningu, by uczynić komunikację bardziej czytelną. Tak więc

"piramida nagród".
poziom 1 - pochwała słowna
poziom 2 - przeciąganie (w dalszym ciągu boli mnie przeciąganie się dyskami..ale od czego ma się eurablendy, jesli chodzi o wymianę zabawek, o tym w kolejnej notce;))
poziom 3 - żarcie - cóż... :)
poziom 4 - wszystko na raz :) 

w drugą stronę też działa:
poziom - 1 "jeszcze raz", gdy coś poszło nie tak jak powinno
poziom - 2 "EEJJJJJJ!!" gdy na serio przegina
poziom - 3 zbieram dyski idę do domu :)

- skracam dystans - po wyrzuceniu dysku podbiegam za nim. Pada wcześniej "wyklikana" <komenda> - komendy przy dużym pobudzeniu mają większą siłę oddziaływania na mniejszych dystansach ;) jak tylko załapiemy kontakt wzrokowy uciekam mu, co przyspiesza powrót. stopniowo zwiększamy odległość :)
Mega ważne jest też umiejscowienie w czasie komendy. Miejska legenda głosi, że należy podawać psu komendy z wyprzedzeniem - w momencie wykonywania jednego zadaniu już podajemy hasło do następnego. Czyli "polecenie powrotu" komunikujemy w momencie chwytu dysku, a nie jak już pies wyląduje i zaczyna po swojemu robić ałtran ;)
Co do klikania komendy na powrót z aportem. Robimy to pierdyliard razy w ciągu dnia. na spacerze. w domu. w gościach. w międzyczasie. Chcę żeby mu się to wyryło w móżdżku jak przywołanie awaryjne, po prostu automatyczne. tak więc kliker przyrósł mi do ręki :)
I jeszcze jedna ważna sprawa - wszystko rzucam w "miejscach ograniczonych" ;) na wąskich uliczkach w parku, na szczęście mamy takie fajowe piaszczyste, przy płocie, wąskich trawnikach itp. co naturalnie wymusza ciasne zakręty - ps. Pippin skręca tylko w lewo ;) 


ufff

to chyba wszystko, co udało misę wykombinować odnośnie poprawy jakości aportu :)
Niedługo damy znać jak nam idzie i czy działa :)

3 komentarze:

  1. bardzo dobrze napisane, myślę, że jak będę miała zły humor albo postanowię, że od dzisiaj G'Iro magicznie ma zostać mistrzem frisbee będę do tego tekstu wracać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo się cieszę :) ! dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy blog. Mój pies to się panicznie boi frisbee . Zapraszam do mnie !
    Pozdrawiam I&D&T !
    http://podazac--za--psia--lapa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

AddThis