przyznam bez bicia, że tego posta miało nie być... bo wakacji też miało nie być :) ale wesele naszych Przyjaciół, które trwało od czwartku przeciągnęło się... o tydzień ;) Po porawinach spakowaliśmy się i wyruszyliśmy całą ekipą nad JAKIEŚ jezioro... :)
D-aRt-Photography |
dlaczego JAKIEŚ? bo tak na prawdę nikt nie miał pojęcia dokąd jedziemy :) po prostu spakowaliśmy się na wyjazd nad jezioro i tak musiało być :)
Droga do "polskiego rejonu jezior" zajęła nam 3h... poszukiwanie tego jedynego wśród dziesiątek innych, kolejne 3 ;) koniec końców, cała nasza ekipa w składzie 7 ludziów, 2 dzieciów i pieseł, zadekowala się na półdzikim polu namiotowym nadleśnictwa w szczerym lesie, daleko od drogi, bez bieżącej wody, z latrynką i małą plażą ze zdezelowanym pomostem - było bosko!
D-aRt-Photography |
D-aRt-Photography |
D-aRt-Photography |
Namioty rozbiliśmy nieco zboku tworząc sobie nasz mały podobóz, co by nikomu nie przeszkadzać i żeby też mieć samemu trochę "prywaty". Jednak szybko okazało się, że mimo sporej ilości kempingowiczów na całym polu panowała cisza, spokój i kultura... do tego stopnia, że aż głupio było mi głośniej wołać psa, który zagalopował się w lesie... ;) a tak swoją drogą... lasy to mają tam przepiękne, trasy bajeczne! Drogę od naszego obozu do pobliskiego miasteczka przemierzaliśmy po kilka razy dziennie i za każdym razem była jeszcze bardziej urokliwa :)
Pip okazał się kiepskim wilkiem morskim ;) kajaki i rowery wodne darzył "mocno ograniczonym zaufaniem" i traktował raczej jako idealne miejsce do desantu wodnego... dopiero pół kilo mięcha było w stanie poddać w wątpliwość, czy aby na pewno nie da się wysiedzieć w tym wehikule dłużej niż 3 minuty ;) Pół biedy kiedy wszyscy pływaliśmy na jednym "pojeździe", wtedy tylko trochę marudził, że on by bardzo chciał wpław i że siedzenie tu z nami jest nudne do porzygu. Sytuacja natomiast nabierała rumieńców, a na pewno decybeli kiedy grupa się rozdzielała, ktoś popłynął na kajaku, a ktoś wpław... ola boga! jak to?! nie mieściło się to w psim mózgu za żadne skarby! Grupa ma się trzymać w zwartym szyku, jeden przy drugim i nie rozbiegać się... ech dzielny pastuszek starał się jak mógł żeby wszystkie swoje baranki trzymać w jednym stadzie :)
D-aRt-Photography |
"nie! zostaw mnie! ja muszę was wszystkich uratować! beze mnie niechybnie zginiecie!"
holowanie zwierza na brzeg nie pomogło... dalej płynął, dalej czuł misję... ;)
ps. jesli ktoś ma jakieś złote rady, żeby pies zaniechał bycia "super bohaterem" to ja chętnie przyjmę każdą ilość ;)
Tak więc życie płynęło nam leniwie na spacerowaniu, pływaniu i gotowaniu coraz bardziej wykwintnych dań - pstrąg z trawką cytrynową przyrządzony na ognisku - mniami! :D A wieczorami ognisko, gitary, stare harcerskie piosenki - pozdrowienia dla pana "prezesa", który co chwila miał z nami jakiś problem, bo on rano wstaje do pracy na 7:00, a ma jeszcze cholernie ważny projekt na kompie do zrobienia... ;) Pomijając pana "prezesa" z okolicznych namiotów dało się słyszeć podśpiewywania mieszkańców do wtóru naszych gitar :)
D-aRt-Photography |
Gdy czas już było wracać do domu, zajechaliśmy "po drodze" do MRU :) nie, nie kabaretu, tylko Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień :) o takiego ---> KLIK! i tu muszę przyznać, że jestem z Pippina baaardzo dumna! bo dał radkę! :) W dużej grupie dorosłych i dzieci (Pip słabo lubi dzieci...) zeszliśmy głeboooko pod ziemię... ciemno, zimno, każdy "brzdęk" zwielokrotniony po stokroć... i co i NIC :) nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia :) MÓJ DZIELNY DUPERELEK ;)
na koniec jedne z moich ulubionych fotek z całego wyjazdu :)
za przepiękną sesję zdjęciowa Pierdutka dziękuję niezastąpionej Dagmarze :)
kilka 'smakowitych' zostawiłam sobie na "specjalną okazję" :)
ubolewając, że blogger "jedzie po jakości"
serdecznie zapraszam na fp zacnej Pani Fotograf KLIK! :)
D-aRt-Photography |
Fajne fotki i widać że wszyscy się dobrze ma tym weselu bawiliście :) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńoj tak! było zacnie :) a fotek mamy cała masę i co jedna, to piękniejsza :)
OdpowiedzUsuńHa, takie wesela to ja rozumiem! :P
OdpowiedzUsuńnajlepsze na jakim byłam! :D a fakt, że mogłam być na nim świadkową sprawia, że jeszcze bardziej było dla mnie wyjątkowe ^^
OdpowiedzUsuńAbi mimo, że do pasterzów stanowczo się nie zalicza to człowieków na spacerze szczerze jak oka w głowie! Nikt nie może się odłączyć, wszyscy zwartą grupą :D
OdpowiedzUsuńhahah :) a jak się grupa "rozwlecze" to pieseł robi milion kilometrów biegając od jednych do drugich? :) bo u nas tak wyglądają spacery w większym gronie :)
OdpowiedzUsuńoo widzę, że też wybraliście jezioro :) świetne te fotki w trakcie skoku psa!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuń