Noga się goi, deszcz pada, mi coś siadło na płuca, chyba
trzeba definitywnie rzucić fajki, z roboty wracam z gorączką - nie wiem czy ze
zmęczenia, czy przez to, że jakiś uroczy, zaglutowany do granic możliwości,
dzieciaczek naparskał mi prosto w twarz, no i nie ma Wiktoryji – wyleguje dupsko
w Szwajcarii…bosssko ;] Koniec końców wszystko sprowadza się do tego, że
gnijemy w domu i już powoli dostajemy pierdolca z przerzutką…
Dziś w ramach kreatywnych zajęć z pieskiem postawiliśmy na
zajęcia węchowe…tak tak mamy z nich filmik, a jakże ;) Zabawa ogólnie jest
bardzo prosta i przyjemna, potrzeba tylko kilkanaście rolek od tzw. srajtaśmy,
garnek, psia kolacja i pieseł we własnej osobie J
Pipczak jest już w tej zabawie niekwestionowanym mistrzem świata i okolicznych
wiosek…z ponad 20 „srajtaśmowych cukiereczków” bezbłędnie, za pierwszym (no
czasem za drugim ;) ) razem wyciąga ten właściwy, czyli ten z jedzeniową
wkładką J
Zapraszamy na filmik, może komuś się przyda J
A tak btw, przechodzę ostatnio powtórną fascynację językiem
angielskim, nawet zdarzyło mi się wczoraj sięgnąć po książkę w oryginale (no
właśnie po angielsku…) i chyba mi się podoba… O.o a to ci …
u nas też same nudy :/ co chwilę pada deszcz i nawet nie można z psem jechać do lasu :/ Ale w piątek i sobotę niby ma być w końcu ładna pogoda :P
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuń