25 października 2014

forever alone (?)


od dłuższego czasu mam napisane dwie notki....ale z publikacją gorzej. Chyba zaczynam pisać "do szuflady", bo coraz ciężej jest mi odgrodzić sprawy prywatne, od tych psich. Ech ten czekodupek niepostrzeżenie wkradł się w każdy zakamarek mojego życia i systematycznie przewraca go do góry nogami ;] A tak sobie obiecywałam, że owszem pies na pewno duzo zmieni w moim życiu, ale dalej będę Kaśką taką jaką byłam, no tylko,że z psem....tjaaaa....
- w góry chodzę tak jak wcześniej, dużo, często, wysoko, ale...teraz ciągnie mnie pies. Na samej górze, zamiast wejść do schroniska i wypić pifko, jak dawniej, to analizuję stopień wytarcia psich łap i rozważam czy lepiej posmarować wazeliną, czy już zakładać mu buty...

- spacery, a i owszem! jak zawsze! lubię bardzo! tylko, że zamiast ubrać sukieneczkę i płynąć z mężem pod rękę po parkowych alejkach, to ciesze się, że on idzie ze mną, bo nareszcie ktoś mi poniesie te hopeczki i będę mogła zrobić dobry trening, bo sama na plecach targam plecak z dyskami i innymi gadżetami, nie wspominając o dresie zamiast zwiewnej sukienki ;]
- znajomi? o tak, poproszę! dużoooo, bo ja jestem zwierzę społeczne! hmmm dziwnym trafem zostali tylko ci najwytrwalsi, bo cześć z nich jakoś nie udźwignęła ciężaru mojego czekoszaleństwa...za to pojawili się nowi - zapsieni znajomi :) przyjaciele :) ech... i tak powoli i niepostrzeżenie wszystko staje na głowie :) 
No ale po kolei... Jakiś czas temu z Jeleniej wyprowadziła się Wiktoria z Teklą... i nagle pojawiła się wielka dziura, baaa krater! Z kim tu chodzić na spacery? Z kim poplotkować? Pośmiać się? Chociaż na około po parkach biega pierdyliard psów, psinek i innych pomiotów szatana na drugim końcu smyczy, to na horyzoncie nikogo normalnego z psem, z kim można by pójść na spacer bez obaw o uszczerbek na zdrowiu psychicznym i wrócić do domu z psem w jednym kawałku... A na dodatek Ciotka Nalepka pisze mi, że na Ślunsku założyli klub frisbowy i jak chcę, to mogę zostać honorowym członem, bo ze wspólnymi treningami to kiepskawo bo dzieli nas jakieś....bagatela 300 km.... ;] chlip chlip.... normalnie forever alone....a na dodatek takie znalezisko na naszej spacerowej trasie...i jakoś dopadła mnie deprecha ;] ale...
Któregoś tam nudnego dnia po pracy wzięłam psa, K., hopki, dyski i poszliśmy na spacero-trening... o dziwo był całkiem zacny! Zaczęliśmy naprawiać nasze drastyczne legvolty, pieseł pracował, skupiał się, zawracał dupeczkę jak należy no fajno... booszzz czy ten border na uliczce obok musi tak drzeć japę? własnych myśli nie słyszę...a na dodatek K. jęczy.... "no już? idziemy? zimno mi" i .... wszystko mi opadło... chęci, motywacja... pochwaliłam psa, pozbierałam dyski i idziemy dalej...K. opowiadał co tam w pracy, na studiach...mhm...Mijamy tego szczekającego, rozemocjonowanego borderka...hmm ładny taki...czekoladowy... Nagle Pańcio borderka mówi, że oglądał nasz trening i też by chciał frisbować w przyszłości ze swoim zwierzem i czy chciałabym może mu co nieco pokazać, bo w Jeleniej nie ma z kim trenować, ani pogadać na spacerach, ani pies normalnie po psiemu pobawić... pozbierałam szczękę z podłogi....przez głowę mi przeleciała myśl <tyś mi chłopie chyba z nieba spadł> i umówiliśmy się na spacer...
Okazało się, że nasz nowy "nabytek spacerowy" ma na imię Szymon, a jego bordero, to Kaiser, bądź Kaiserek ;) młodziak, bo niespełna roczny, pełnojajeczny mały koneser suczych sików ;) Na początku dostał od Pippina kilka mocniejszych dziabów żeby smarkacz wiedział, kto tu jest ten "fajniejszy" ;) ale im dalej tym lepiej :) Aktualnie chłopaki ładnie się bawią, Kaiserek mężnieje ze spaceru na spacer i nie daje już sobie w kaszę dmuchać. W pogoniach robi szalone zwroty zmuszając Pippina do dzikich akrobacji, bo no cóż... umówmy się, Pip nie jest aż tak giętki i zwrotny jak młody, glizdowaty borderek ;) No więc chłopaki się bawią, razem aportują piłeczkę i o dziwo już włączyło im się "bronienie się nawzajem" przed złym światem ;) ech...uroczo ;) A dwunożna część tego kwartetu udaje, że uczy się rzucać frisbee, bo po dwugodzinnym treningu rzutowym wraca do domu z zakwasami nie w ręku od ciepania dekli, tylko na twarzy i brzuchu od śmiania się :) no cóż... nie można mieć wszystkiego ;) 

<forever alone> ? nieee....raczej mi to nie grozi ;) 

Kaiser




ps. chyba nie lubię aptekarek... 

11 komentarzy:

  1. otóż ciocia Nalepka oświadcza że klub frisbowy przeniesiony ze swoją działalnością na ziemię dolnośląską, więc nie gadajcie tylko wpadajcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutno, jak się nie ma z kim dzielić szaleństwa, prawda to. Gorzej, jak to szaleństwo wciąga i wciąga... :P Otóż proszę bardzo, przykład pierwszy z brzegu - mamy głównie zapsionych znajomych (rodziciele moi, w to się wliczają - dwa boksery na stanie:P), ale mało który z nich ma mniej niż dwa psy :P Dlatego naturalną koleją rzeczy, po roku wychowywania szczyla jest...rozglądanie się za drugim psem :P Więc czasem i tak źle, i tak niedobrze :))

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo Ciociu Nalepko :D niech no ja tylko auto naprawię :D biere nowy set dysków i śmigamy na wrocławskie połoniny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ to wspaniałe co piszesz! :D jeden pies, to smutno tak, jakoś byle jako! dlatego my się już rozglądamy za kolejnym ^^ noooo jest w tym całym nowym "układzie" jeden minus... momentami żałuję, że Szymon nie jest koleżanką....to nie generowałoby aż tylu pobocznych problemów ;) if you know what i mean ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj skąd ja to znam, Anu weszłami zupełnie na głowę i wszędzie pójdę ale zabiorę ze sobą psa, spotkanie z przyjaciółką zabieram ze sobą psa :D
    A co do znajomych to dużo się u mnie pozmieniało, każdy twierdzi że zdurniałam, po co tak się angażuje wychowywanie psa. No cóż z roku na rok wiem kogo nazwać dobrym znajomym który cieszy się że mam taką pasję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha jest dokładnie tak jak piszesz :) ja ostatnio codziennie mogę się cieszyć tym, że mam z kim "dzielić moje szaleństwo" ! :) to się dopiero nazywa szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie dokładnie to samo - wśród ludzi zostali tylko najwytrwalsi, którzy są w stanie znieść moje psie wariactowo. Kiedy patrzę na zdjęcia profilowe znajomych na fb zastanawiam się czy przyjaźnię się z ludźmi czy z psami ;););)

    OdpowiedzUsuń
  8. a też tak masz, że jak poznajesz kogoś nowego, to szybciej zapamiętujesz imię psa ;)?

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, dokładnie tak ;) Czasami jak komuś opowiadam zdarza mi się powiedzieć "no... ta dziewczyna od Neski!"

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic tak pięknie nie obrazuje jak taki obrazek: samotny człowiek przychodzi do parku, wyrzuca gdzieś w przestrzeń 20 dysków, podchodzi do nich, zbiera, obraca się i rzuca w przeciwną stronę. Wszystko na oczach zakochanych par na ławeczkach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. aż się łezka w oku kręci :) na całe szczęście jest coraz zimniej i zakochańce nie przesiadują już na ławeczkach ^^

    OdpowiedzUsuń

AddThis